Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.2.djvu/022

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
z wystawieniem, a że jestem w bractwie, tak muszę być, robaszku, do świecy; potrzebny jestem do świecy.


TRZECI Z GOSPODARZY.
Słuchajcie, Wróbel, a z moimi czterdziestoma?...


WRÓBEL.
Z sześćdziesięcioma, robaszku, nie inaczej, remuneracya w to wchodzi... Sześćdziesiąt, robaszku, duży grosz! trzeba zaciągnąć na hipotekę... Jak suma przechodzi półsetkę, tak mam we zwyczaju na hipotekę... Ale teraz już za późno... Jutro, jutro... Do drugiego z gospodarzy. A ty idź do szyneczku, wystaw rewersik, każ dać kwaterczynę »ućciwej«[1], kiej chcesz; ja tu jeszcze pozostanę z Maryśką, interes ma... Gospodarze odchodzą. Więc, Marysia, robaszku, interes masz do mnie? Słyszę, niedługo gospodynią będziesz?


MARYŚKA.
Żeli będę, to ino przez was, nie przez kogo innego.


WRÓBEL.
No, no, robaszku, przezemnie, przezemnie? O! o! nikogoć ja jeszcze nie wyswatał, a zdałoby się! Zdałoby się przyczynić się też czemś do boskiej chwały... Bo juści jest zawsze lepiej ślubować, niżeli tak ni w pięć ni w dziewięć tumanić się po świecie.


MARYŚKA.
Pijecie do mnie?... Ej! Wróblu, Wróblu! widać dobry zrobiliście interes, kiedy wam tak żartobliwie na duszy.


WRÓBEL.
Dobry, nie dobry, robaszku. Z jednej strony dobry, a z drugiej strony zły...


  1. Dobrej wódki.