Strona:PL James Fenimore Cooper - Krzysztof Kolumb (cut).djvu/018

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

na przyjaciołkę, przyniosła materyał piśmienny i zachowała milczenie.
Izabella zaczęła pisać ów list historyczny, w którym, wyrzekając się wrodzonéj nieśmiałości, z książęcą przemówiła powagą.
Przez traktat w Toros de Guisando, unieważniający prawa córki Joanny portugalskiéj, a uznający Izabellę następczynią tronu, ta ostatnia obowiązaną była nie rozrządzać swą ręką bez wiedzy króla. Księżniczka przeto usprawiedliwiała przed bratem swoje postanowienie, przytaczając, że przeciwnicy jéj złamali przyrzeczenie niemięszania się do téj sprawy małżeńskiéj. Wyliczała daléj korzyści polityczne, wynikające z połączenia koron kastylskiéj z aragońską, i prosiła o zezwolenie króla.
List ten, przedłożony Janowi de Vivero, oraz innym członkom rady królewskiéj, wyprawiony został natychmiast przez umyślnego posłańca; poczém zajęto się przygotowaniami do nastąpić mającego spotkania dwojga narzeczonych.


ROZDZIAŁ III.


Mimo stałego postanowienia i zwykłéj pogody umysłu, któréj źródłem była stateczność zasad jéj moralnych, serce Izabelli silniéj zatętniało, w chwili gdy ujrzéć miała wreszcie przyszłego małżonka. Etykieta dworska i ważność spraw politycznych, kojarzących się z tym związkiem, wymagała koniecznie kilkodniowych przygotowań, w ciągu których młoda narzeczona najżywszéj doznawała niecierpliwości.
Nakoniec wieczorem 15 października 1469 r. wszystkie przeszkody były usunięte; Ferdynand dosiadł konia, i w towarzystwie cztérech tylko szlachty, w liczbie których znajdował się Andrzej de Cabrera, bez żadnéj wystawności udał się do pałacu Vivero. Arcybiskup Toledo przedstawiać miał księcia dostojnéj narzeczonéj.
Izabella, mając przy sobie jednę tylko Beatrix de Bobadilla, oczekiwała przybycia jego w znajoméj już czytelnikom sali. Zdobywszy się na jedno z tych wysileń, jakich nierzadko znaleźć można przykłady w najtrwożliwszych nawet kobiétach, przyjęła narzeczonego z godnością księżniczki, lubo z nieśmiałością płci swojéj właściwą. Ferdynand aragoński, przygotowany był ujrzéć niewiastę rzadkiéj urody, lecz wdzięk anielskiéj skromności, rozlany po cudném jéj obliczu, tak silne zrobił na nim wrażenie, że chociaż umiał zwykle ukrywać swe uczucia, stanął u wnijścia osłupiony. Potém ocknąwszy się, postąpił szybko naprzód, ujął tę drobną rączkę, co wkrótce stać się miała jego własnością i ucałował ją z zapałem.
— Widzę cię więc nareszcie, droga kuzyno, rzekł głosem zachwycenia i prawdy, którego nigdy sztuczna nie zastąpi wymowa. Mniemałem iż nie doczekam się tego szczęścia; lecz z łaski ś. Jakuba, naszego patrona, życzenia moje mają się ku spełnieniu, i chwila obecna wszystko mi wynagradza.
— Dziękuję waszéj królewskiéj mości i witam go u siebie, odpowiedziała skromnie Izabella. Przeszkody jakie dotąd przyszło nam pokonać są tylko wstępem ważniejszych przeciwności, z któremi w ciągu życia spotykać się może wypadnie.
Ferdynand podał rękę narzeczonéj i poprowadził ją do fotelu, a sam chciał zasiąść na taborecie; lecz Izabella, wiedząc że Kastylijczycy chętnie, gdzie było można, przywłaszczali sobie wyższość nad Aragończykami, nie chciała zająć miejsca, dopókiby narzeczonemu nie podano krzesła poręczowego.
— Młodéj osobie, rzekła, za którą jedno chyba przemawia urodzenie, nie przystoi piérwszeństwo przed królem sycylijskim.
— Dla Boga, droga kuzynko, nie rządź się etykietą. Wszak wobec Najwyższego znikają ziemskie godności. Chciéj mnie uważać za prostego rycerza, pragnącego jedynie złożyć ci swoje hołdy.
Izabella, powodowana owym taktem nieokreślonym, wytykającym granicę grzeczności od sztywnego ceremoniału, usiadła, i między narzeczonemi żywa wszczęła się rozmowa. Instynkt kobiécy powiadał jéj, że korzystne na swym kuzynie zrobiła wraże-