Strona:PL James Fenimore Cooper - Krzysztof Kolumb (cut).djvu/014

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Najjaśniejszy panie, rzekł Andrzéj de Cabrera, młody kawaler który wprzód był dowódzcą, zbliżając się poufale do księcia Ferdynanda; szczęście prawdziwe żeśmy zdążyli do téj oto gospody bezpłatnéj. Don Ferreras zgubił rzeczywiście jedyną naszę sakwę, a w takiéj ostateczności trudnoby nam było utrzymać się w roli kupców.
— Teraz, gdyśmy wkroczyli do ukochanéj Kastylii, polegamy zupełnie na twéj gościnności, bo wiadomo nam, że posiadasz dwa drogocenne klejnoty.
— Miłościwy królu, wasza wysokość żartuje sobie ze mnie, i rzeczywiście jedynato zabawa jaką nateraz mogę mu ofiarować. Przywiązanie do sprawy księżniczki Izabelli uczyniło mnie wygnańcem, w téj chwili prosty żołnierz armii aragońskiej bogatszy jest odemnie. Jakiemiż mógłbym rozrządzać klejnotami?
— Mówią wiele o dwóch brylantach zdobiących głowę donny Beatrix de Bobadilla, które wiem że tobie przypadną, bo młoda dziewica, idąc za popędem serca, chętnie je odstąpi tak przyjemnemu kawalerowi.
— Ach, najjaśniejszy panie, jeśli ta przygoda ma się skończyć tak szczęśliwie, jak została rozpoczętą, tedy najwyższe jego wstawiennictwo bardzo mi będzie potrzebne.
Król, swoim zwyczajem, uśmiechnął się łagodnie i miał coś odpowiedzieć, gdy zbliżający się hrabia Trevino przerwał dalszą rozmowę.
Téj nocy Ferdynand aragoński mógł zasnąć spokojnie i głęboko; jednakże ze świtem porzucił łoże, by opuścić miasto. Ruszając z Osmy, mały orszak zupełnie inny miał pozór jak dnia wczorajszego. Ferdynand, całkiem uzbrojony, dosiadał dzielnego rumaka; eskortował go oddział lekkiéj jazdy, pod dowództwem samego hrabi Trevino, i tym sposobem kawalkada 9 października 1469 r. stanęła w Duenas, miasteczku królestwa Leon, sąsiedniém Valladolid. Tu niezadowoleni z pomiędzy szlachty zaczęli się garnąć do księcia, składając mu hołdy przynależne wysokiemu urodzeniu i świetnéj przyszłości jego.
Kastylijczykowie, zwolennicy zbytku, mieli wtedy sposobność przyjrzenia się surowemu życiu Ferdynanda. Młody ten książę, chociaż liczył dopiero lat ośmnaście, tak zahartował ciało i ukrzepił członki, że wyrównywał siłą najdzielniejszym rycerzom. Najmilszą rozrywką jego były ćwiczenia wojskowe, i żaden z kawalerów aragońskich lepiéj od niego nie harcował konno, czyto na polu bitwy, czy w walce turniejów. Skromny przytem i trzeźwy, jak muzułman, zdawał się być stworzonym do spełnienia dzieł wymagających zarówno wielkiéj siły fizycznéj, jak głębokiéj rozwagi i nieustannéj czujności.
W ciągu cztérech czy pięciu dni następnych szlachta kastylska, otaczająca Ferdynanda, nie wiedziała, czy dziwić się bardziéj porywającéj wymowie jego, czy dojrzałości sądu, nie będącéj wynikiem zimnéj rozwagi, lecz darem wrodzonym człowieka przeznaczonego do panowania cudzym namiętnościom.


ROZDZIAŁ II.


Podczas gdy Jan aragoński starał się wszelkiemi środkami aby syn jego uszedł czujnéj uwagi służalców króla Kastylii, mieszkańcy Valladolid oczekiwali skutku wyprawy z tą niespokojną obawą, jaka zwykle towarzyszy niebezpiecznym przedsięwzięciom. Pomiędzy temi, co z niecierpliwością śledzili kroki Jana z Aragonii, znajdowały się osoby, z któremi wypada nam bliżéj czytelników zaznajomić.
Chociaż Valladolid w téj porze dalekim jeszcze był od świetności jakiéj dosięgł zostawszy stolicą Karola V, zawsze jednak ten gród starożytny i bogaty posiadał znaczną liczbę wspaniałych pałaców. Jeden z nich był siedzibą Jana de Vivero, znakomitego szlachcica, i w nimto dwie osoby oczekiwały wiadomości z Duenas. Wnętrze tego gmachu łączyło poważną zbytkowność owego czasu, z wygodą i wykwintnością, jakie nadać tylko może bezpośredni zarząd kobiécy. W r. 1469 wielki dramat wojenny,