Strona:PL JI Kraszewski Zygzaki.djvu/209

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Usłyszawszy to Julia padła na fotel i twarz zakryła, na płacz się jej zebrało. Emil mógł wydać wszystko — zdradzić przed czasem. Nie wiedziała czy ma St. Flour wezwać w pomoc, czy sama wchodzić w układy. Skończyło się jednak łatwo, na wzajemnem porozumieniu i odtąd musiała słuchać marzeń braterskich, tając się ze swojemi.
Tolerowała to dzieciństwo brata.
W kilka dni po nabyciu guza, Emilowi się udało wyrwać do Owsin potajemnie. U ogrodnika sobie wyprosił bukiet przepyszny, obwinął go w arkusz papieru, przeznaczonego do ćwiczeń geometrycznych, kazał go sobie chłopcu wynieść za bramę, aby nikt nie dostrzegł — i z nim pojechał do czarnych oczów.
Z karym wierzchowcem dał sobie radę, tylko go spędził tak, że na nim piana stanęła. W Owsinach znalazł tylko samą pannę Konstancyę, która, choć go przyjęła, ale dała do zrozumienia iż go — długo nie zatrzymuje.
Ofiara ślicznego bukietu została wdzięcznie przyjętą, wstawiono go zaraz do kubka ze świeżą wodą. Emil cały przejęty, trwożny, pełen czci i uwielbienia uczynił wrażenie na energicznej Zellerównie, istoty godnej współczucia. Rozmowa była urywana, niezręczna, ale ze strony wielbiciela pełna frazesów, mających głębokie znaczenie.
Z drugiej strony wypłacono mu wejrzeniami i uśmiechami, które mógł sobie tłomaczyć jak najpochlebniej dla siebie. Gdy po ucałowaniu rączki odjechał nazad do domu, tak był rozmarzony, szczęśliwy, a tak zatopiony w sobie, iż kary, gdyby był chciał, byłby go mógł łatwo z siodła się pozbyć. Szczęśliwie jednak dojechał do domu wczas, i tegoż wieczoru przyznał się Julii jaką zrobił wycieczkę.
Siostra rada nie rada, zostawszy powiernicą jego, ze smutkiem wysłuchała powieści. — Jakiś ją strach ogarniał... Wiedziała jakie projekta osnuwała matka dla kochanego Emila, jakie miała dlań widoki.