Strona:PL JI Kraszewski Zygzaki.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

do ganku, ujął z lekka ręką kapelusz i z uśmiechem pozdrowił siedzących w ganku. Dobył złoty zegarek z za sukni i pokazując go Miciowi odezwał się
— Wszak nie spóźniłem się?
Abdank wyszedł na powitanie, szyderski Oleś, który nie lubił ludzi zadających sobie pracę wiekuistego wstępowania; skłonił się zdala, niezbyt okazując radości ze spotkania. Kanonik tymczasem wchodził na ganek, otrzepując chustką pył z trzewików i sukni.
Samowar już był podany, udali się więc wszyscy do jadalnego saloniku, zawieszonego ocalonemi z rozbicia autenatami gospodarza. Cały tez sprzęt tak tego pokoju jak domu, był widocznie z dawnych czasów i ze wsi przywieziony. Nadawało to dworkowi fizyognomię poważniejszą i bardziej zajmującą, niż by po jego powierzchowności spodziewać się można.
Z ks. kanonikiem rozmowa łatwą nie była — nie dawał przy sobie mówić o wielu rzeczach, a sam odzywał się z dyplomatyczną oględnością, nigdy żywszym wyrazem nie zdradzając swojego zdania. Oleś zaś, niedobrana para miał naprzód ducha przekory, potem wstrzymywać się nie dał od tego co mu, jak powiadają ślina do ust przyniosła. Na gospodarza więc przypadało posłannictwo nader ciężkie harmonizowania tych dwu dyssonansów. Czuł on to, lecz największą nadzieję pokładał w wiseczku, bo przy kartach milczenie jest naturalnem, a rozmowa ograniczoną atutami i renonsami...
Tymczasem herbatę zapijano. Nie było przedmiotu do rozmowy, oprócz Zellera, o którym kanonik nie chciał wcale się rozgadywać.
— Rodzice starzy — rzekł — ludzie godni, inaczej powiedzieć nie można. Myśmy ich widywali zawsze... Żyli oni dobrowolnie osamotnieni, i tego rodzaju życia zapewne nie zmienią. Rodzina uczciwa, pracowita... Najmłodsza córka guwernantką u baronostwa Z...
— O tę, widywałem tu — odezwał się Micio, — panna bardzo ładna i rezolutna. Znać energię w niej.