Przejdź do zawartości

Strona:PL JI Kraszewski Zemsta Czokołdowa.djvu/367

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Oxtul ruchem ust dziwnym wąsy podniósł do góry, pod nos, brwi na czoło mu wyszły, ramiona do uszu niemal dotknęły, osłupiał.
— No, to już nic nie rozumiem, zawołał; zmiękłeś ojcze dobrodzieju.
— Byle mi dziecko oddał! powtórzył stolnik.
Oxtul cofnąwszy się rozmyślał, spytał jeszcze parę razy i dostał odprawę razem z towarzyszami, poczém nie zostawało mu nic więcéj nad opuszczenie Ćwikłów i puszczenie się na wędrówkę, w któréj niewielką pokładał nadzieję.
— Szukajże wiatru w polu! rzekł do siebie wyszedłszy na ganek: w głowie pstro, sam nie wie co począć. I ja też! zaczyna mi się nudzić... ale pojechać trzeba, chociażby na los szczęścia.
Zebrawszy na naradę podkomendnych, Oxtul obmyślał tak, aby z kolei każdy z nich wyruszył w inną stronę, i powiat po powiecie, wieś po wsi, miasteczko jedno po drugiém rewidował. System ten to miał za sobą, że mógł wprawdzie do niczego nie prowadzić, ale przedłużał służbę na żołdzie stolnika, i był tak pokaźny, iż mu nikt nic zarzucić nie mógł.


Piękna Teklunia mieszkała ciągle w Warszawie, czyniąc sobie sławę z tego, że była jedyną w stolicy młodą mamą, któréj dramatycznie bardzo zły człowiek dziecię, a szatan męża odebrał. Tragiczne losy zawsze w świetle zachwycającém przedstawiają kobietę piękną i