Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/919

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

towi polskiemu? A on jest pewny, że mu dozwolą! Dla czego? bo potajemnie wstawią się za nim władze rosyjskie, aby tu miały swojego anioła stróża, któryby o najmniejszéj donosił rzeczy...
Malwiński, przybity tym ostatnim argumentem, zamilkł. Na twarzy jego odmalował się taki ból, takie cierpienie przejmujące, iż mu jego szczebiotliwość nawet odjęło. Wargami kręcił, dwie łzy ciekły mu z oczów i łamiąc ręce powtarzał.
— O mój Boże! syn takiego ojca! syn takiéj matki...
— Bardzo przepraszam, żem tak smutną zmuszony był panu dać wiadomość, odezwał się nieznajomy — ale — rozumie pan! obowiązki względem — ojczyzny!! My kochamy ojczyznę! my jéj świętéj sprawy pilnujemy...
Malwiński rzucił się w krzesło zadumany a nieznajomy pochwycił swój kapelusz, spojrzał na zegarek. — Mój Boże... ledwie mam czas na koléj! żegnam pana dobrodzieja.
— Stój! stójże! przerwał, chwytając go za rękę jakby przebudzony stary żołnierz — tak się nie odchodzi, rzuciwszy gryzące i pełne jadu słowo, ja chcę wiedzieć, kto jesteś...
— Słusznie — odparł zimno pierwszy, jestem obywatel z Królestwa, Jan Chryzostom Larski...
Skłonił się i wyszedł...
Malwiński chciał biedz, chciał pytać, nie zdążył; nim