Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/756

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Na tém się skończyła próba. Okoński wypił jeszcze kieliszek wina, starał się wybadać pułkownikową.
— Przypominam sobie, że pani dobrodziejka miała syna w Petersburgu? nagle począł Okoński.
Na te słowa twarze wszystkich, oprócz jenerała, który pozostał spokojnym, tak się zmieniły, tyle spojrzeń skrzyżowało, iż Okoński bystro dorozumiał się, że na coś musiał bolącego nastąpić.
— Mój syn, cicho bardzo... odpowiedziała pułkownikowa — zginął.
Milczenie; zmięszał się badacz... ale popatrzywszy znowu po otaczających sam nie wiedział, co wnosić.
Natrętna jego wizyta dosyć już była długą i bezskuteczną, a że dawała mu prawo odwiedzenia pułkownikowéj Okoński spojrzał na zegarek, począł się żegnać i przeprowadzony przez Skwarskiego wyszedł.
Wszyscy lżéj odetchnęli.
Doktor Ignacy jakby sam do siebie wymówił do stojącego przed sobą kieliszka — Truteń! Uśmiech przebiegł po ustach staruszki gosposi.
Przybycie Okońskiego zwiastowało pułkownikowéj, iż tegoż dnia o niéj wiedzieć już i mówić będą w tych kołach, w których się Okoński obracał..
— Masz pan dobrodziéj żywy dowód — ozwał się cicho bardzo doktor, że przecie i u nas est modus in rebus. Oto ten miły i wielce szanowny pan Wil-