Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/551

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

conych na stole biletów znajdował Sergiusza Aleksandrowicza, Natalią Jurjewnę i tym podobne gwiazdy, które tu burza zagnała. Naówczas, twarz szanownego barona, blada, żółta, podobna w chwilach złego humoru do zgniłego jabłka.... przybierała dodatkowo coś purchawkowatego... odymała ją rozkosz.... oczy tonęły w zmarszczkach... Morgen, niestety — pięknym nie był, wprawdzie żonę miał krasawicę i z wielkiego domu — ale sam... nawet przy największém staraniu o poprawienie Bożéj omyłki nie mógł dojść do tego, by twarz swą znośną uczynić. Baronowa, niegdyś znakomita piękność, odznaczała się tém tylko, że uchodziła w salonach petersburgskich za taką nicość, iż dowpcipnisie dawali do rozwiązania zagadkę — co było większego czy piękność Julii Fedorownéj, czy — niegrzecznie mówiąc, jéj głupota... Morgen miał niesłychany kłopot z żoną, gdyż przytém była uparta bardzo, a rzadko dzień upłynął, żeby nie powiedziała heroicznéj niedorzeczności. Polityka jego wewnętrzna zasadzała się na tém, żeby Julia Fedorówna jak najmniéj mówiła. Jakim sposobem piękność tak nadzwyczajna mogła się połączyć z taką nieudolnością umysłową, to wiedział tylko Pan Bóg, który tę mieszaninę przyrządził — a tajemnicy nie powierzył nikomu.
Na kominku palił się ogień, jenerał oczekując na gości, grzał się przy nim poufale bardzo. Julia Federowna siedziała na kanapie. Dzieci nie mieli, ale były