Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/340

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

bin — ale jeśli mi każą go sprzątnąć... O! nie zawaham się ani chwili...
Jenerał ze łzami w oczach począł go ściskać — Albinie! rzekł — Albinie drogi... niech to dopełni, kto chce ale nie ty — błagam cię...
Ale już Albin, ucałowawszy go serdecznie, nie mówiąc nic, rzucił się do drzwi i zbiegł po wschodach na dół...
Nie wiedział pewnie, jak się dostał do Szwedzkiego Hotelu, tu ledwie się potrafił dodzwonić, by mu otworzono, tak błogim snem ujęci byli wszyscy, począwszy od stróża pilnującego dzwonka, Szwajcara... aż do kelnerów i służby... Znalazł klucz swój na numerze, lichtarz ze świecą i w gwóźdź przy kluczu wbity bilet... radzcy Nikityna, który dopraszał się usilnie, aby, o jakiéjkolwiek powróci godzinie, był łaskaw niezwłocznie się z nim widzieć pod numerem 13... Tego właśnie potrzeba było Albinowi... namyślał się krótko... zawahał i zamiast wprost do siebie śmiałym krokiem podążył pod wskazany numer. Drzwi zostawiono nie zaryglowane ze środka... para tylko butów wyrzuconych na korytarz świadczyła, że gospodarz był w domu... Albin wszedł. Było ciemno, Arsen Prokopowicz obwinięty we flanelowe kołdry spoczywał pod kotarą, blask, który go przebudził, nieco go przestraszył, zerwał się zbladły, siadając na łóżku... ale ujrzawszy Albina ochłonął.
— Przyszedłem dać dobra noc, kiedy już znaczna