Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/349

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ny życia, do pojmowania go surowiéj; w nowém położeniu, kto wié czy to już było możliwém.
Nie zwlekając jednak, udał się pod adres wskazany.
Kamienica starannie utrzymywana zapowiadała lokal porządniejszy i droższy. Gdy zadzwonił, wyszła taż sama stara sługa, z gębą obwiązaną, popatrzyła na niego, przypomniała sobie zapewne, zawahała się nieco z przyjęciem go; prosiła aby zaczekał i pobiegła do pani.
Powróciła jednak natychmiast, otwiérając salonik, w którym Bojarski poznał część starych sprzętów, obok których stały wcale nie brzydkie nowe, widocznie niedawno kupione. Świeżo było dosyć, ładnie i pachnąco.
Nim się miał czas rozpatrzéć, zaszeleściało i Klara weszła ubrana bardzo starannie, odżywiona, z prawdziwym czy podrobionym rumieńcem, ale bardzo ładniuchna, uśmiéchnięta, chociaż pewne zakłopotanie znać na niéj było.
— Nie czynię panu wymówek — rzekła — żeś mnie od tak dawna nie odwiédził. Wiem że miałeś wiele własnego smutku i cudzych pocieszać nie mogłeś.
— Panna Klara zmieniła mieszkanie — odparł Bernard.
Nie dała mu dłużéj mówić.
— A tak! ale bo to był kąt obrzydliwy, nie-