Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/197

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jąc siebie, czy ono wistocie odpowiadało jego charakterowi i zdolnościom. Każde zadanie w piérwszéj chwili uważał za przechodzące jego siły.
Cezar, przeciwnie, mając ogromną łatwość, nigdy nie wątpił o sobie, porywał się na wszystko i gotów był szczęścia próbować w najrozmaitszych rodzajach. Rzucał się na poemata, pisał dramata, marzył o historyi, czuł w sobie powołanie krytyka.
Niezawsze bywał szczęśliwym w tych pokuszeniach, lecz to go nie zrażało. Potrzebował być czynnym, poruszać się, pracować. Czytał ogromnie wiele; erudycyą, choć może niezbyt głęboką, ale świetną, zdumiéwał Bojarskiego. Poznawszy się z sobą, poprzyjażnili się łatwo, znajdując się sobie wzajem potrzebnymi.
W długich rozmowach, na przechadzkach, poddawali sobie myśli, roztrząsali je, sprzeczali się, a koniec końcem tęsknili za sobą, choć się najmocniéj różnili w zdaniach. Dla Bojarskiego miał Cezar ten przymiot wielki, że sam straciwszy matkę, do któréj był przywiązanym, szanował i kochał profesorową, bo mu ją przypominała.
Rzadko dzień upłynął, żeby się nie spotykali. Muliniec nie miał jeszcze stałego zajęcia; ale dwie siostry zamężne za urzędnikami dosyć wpływowymi, obie przywiązane do brata, starały się o coś dla niego. Tymczasem był on spółpraco-