Strona:PL JI Kraszewski Metamorfozy.djvu/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

kochał się? pod którymże nie było serce pełne marzeń i nadziei?
Konrad miał to szczęśliwe usposobienie, że się mógł jednoczasowie kochać razem aż we trzech pannach, a póki na stronę jednej z nich nie przeważyła się szala, pałał miłością równą dla wszystkich, zmieniając przedmiot a trwając stale w uczuciu. Rzucał potem razem wszystkie swe bóstwa, gdy mu nie dopisały, i brał inne, których stawał się wielbicielem na kilka tygodni... Skutkiem szału zapewne, który go wówczas opanowywał gdy się kochał najgoręcej, najdziwniej kosiły mu się oczy, zapominał pilnować swego zeza i prawie straszno wyglądał.
Nie wiem dobrze czy pozyskał serce czyje, to pewna, że o mnóstwo ich się starał, a co dla nich w ofierze zbrukał paliowych i białych rękawiczek — niepoliczona. Zawsze wszakże przedmiot jego miłości musiał stać na wysokim szczeblu; najśliczniejsza panienka jak tylko nie bogata i nie mówiąca po francuzku, nie zwracała na siebie oczu jego, a w miarę niedostępności ideału powiększał się szał i miłość ku niemu. W paroksyzmie pierwszym namiętności, najmniej trzy lub cztery razy na dzień przejeżdżał pod oknami pani serca swego, której firanki lub służącą tylko miał przyjemność oglądać, gonił za nią do teatru, ścigał na bulwarach, przybliżał się na balach... a po odbytych zalotach niemych, zrażony obojętnością lub tknięty słowem dwuznacznem, opuszcza! niewdzięczną...
Próbował kochać się w mężatkach, ale przekonawszy się, że go to do niczego nie prowadziło, bo prawie zawsze dowiedział się potem, że go ktoś cywilny uprzedził, wolał poprzestać przy platonicznej miłości panien, dla których mundur akademicki mniej był wstrętliwy.
Takim był Konrad, unanimitate, okrzyknięty Morusem, z powodu niewyczerpanych utopij, które miał ciągle na ustach; demokrata w słowach, panicz z pozoru, nie wyglądający wcale na to aby miał wiele skorzystać z pobytu w uniwersytecie. Uczył się tyle