Strona:PL JI Kraszewski Metamorfozy.djvu/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

kiej biblioteki dobrze ogrzanej, utrzymywanej w porządku, nie nazbyt uczęszczanej, w której bym mógł być panem i wszechmocnym władzcą, przestawując, porządkując, studiując wydania, porównywając teksty, nasycając się tem co jest w księgach i zewnętrznym nawet ksiąg widokiem..., ka któremu ciągnie mnie jakaś namiętność.
Miałbym pokoik mały do pracy, jasny, czyściuchny, ogrzany i na rygiel zamknięty dla profanów, ogródek zielony pod oknami, wiernego sługę, któryby za mnie myślał o jedzeniu i piciu, o wszelkich potrzebach życia, a wyrzekł się manii sprzątania i układania, — i przedsięwziął sam jakieś dzieło potężne, benedyktyńskie, cóś w rodzaju Bayla... którego by erudycja, krytyka i dowcipu trochę tło stanowiły.
Nauka wysusza, powiadają próżniacy, ale to potwarz! Jest nauka i nauka, i między narodem uczonych są głupcy jak wszędzie. Myli się kto sądzi, że pióro tylko geniusz i talent trzymają, dziwne i niepojęte okoliczności często na tę drogę zapędzają ludzi, którzyby na żadnej innej ani chleba kawałka, ani znaczenia najmniejszego dojść nie mogli. Trochę wprawy, śmiałości, wytrwania, nieczułości na pociski i zarozumienia choć na oko i dla drugich — otóż i literat gotowy, choćby krzty nie miał geniuszu, a nawet kropli talentu! Będzie to zbieracz i komentator, kompilator i skracacz, naśladowca niezgrabny, wreszcie rozprawiacz krzykliwy, ale któż mu pisać zabroni?
Prawdziwie uczonych, a zarazem życiem i zapałem obdarzonych ludzi jest bardzo niewielu, policzyć ich można w dziejach literatury... za to chmury są pracowników bez iskry natchnienia: piszą tylko, bo by nie innego robić nie potrafili.
Uczoność, jak ja ją pojmuję, ma zarazem świadomość tego co gdzie pomyślano i uczyniono, niezbędną by pójść dalej, i własny sąd o rzeczy — sąd niezawisły, głęboki, ożywczy.
Jakkolwiek uczyniono wiele i bardzo wiele, stokroć więcej pozostało do zrobienia; cały ten gmach wiedzy