Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Starosta Warszawski.djvu/688

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rozmowa nie przybrała poufalszego obrotu, nie mówiono nic o wypadku... Milczenie o nim było snadź nakazane, nikt nie śmiał ust otworzyć...
Ponieważ Hulewicz i Bistecki z dworzan towarzyszyć im mieli w podróży, Brühl wychodząc wieczorem znużony, po spędzonym dniu wśród narzekań i ciszy tajemniczéj, dał znak znajomemu sobie Hulewiczowi, aby się z nim udał do jego pokoju... Miał nadzieję więcéj się od niego coś dowiedzieć i stosownie do tego pokierować w postępowaniu ze starostą. Hulewicz jednak nie śmiał pójść zaraz, i dał tylko znak, że późniéj służyć będzie. Dopiero gdy się wszyscy pospali wśliznął się do Brühla.
Chłopak był w wieku Szczęsnego, bystry, dowcipny, żywy ciekawy i nie można było wątpić, że wie o wszystkiém lepiéj od innych. Zrozumiawszy na co go Brühl potrzebował, zaklął go najprzód na wszystko najświętsze, aby mu tajemnicy dochował, potém westchnął i począł opowiadanie po cichu...
Według Hulewicza prawdą było, iż starosta Zawidecki pierwszy, dla rozrywki Szczęsnego doradził odwiedziny w domu hrabiów Komorowskich. Panny były piękne, żwawe, wesołe, a Szczęsny trzymany surowo i w samym wieku tym, który namiętności rozbudza. Za drugą czy trzecią bytnością, szalał za Gertrudą. Niepodobna go było powstrzymać, gotów się był ważyć na wszystko. Komorowscy tém się łudzili, że ród ich był stary