Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/664

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kich składały swe zapasy. Poznawał ich wiek po barwie i kształtach.
Tak samo robaczki, ślimaki, muszki, których nazwisk nie znał po swojemu je mianując, miał w pamięci i rozpoznawał wszystkie
Nikt nad niego obyczaju ptaków, ich gniazd budowy, śpiewu, znaczenia nie wiedział lepiéj nad niego. Niektórych roślin i traw. imiona, jakie im lud nadawał, ponauczał się Iwaś, innym sam je wymyślał. Miał między niemi ulubione i wstrętne, przyjaciół i nienawidzonych. Tych gnębił i wyrywał, w chwilach rzadkich większego roznamiętnienia. Wogóle jednak był spokojny, nie poruszał się łatwo, i zimną krew miał zawsze.
Ludzie, wśród których żył, patrzyli nań z rodzajem politowania, był im obcym, oni jemu. Daleko poufaléj czuł się ze zwierzętami.
Tak powoli doszedł Iwaś do lat średnich, nie postrzegłszy nawet, że w tym kredensie i w domu, z którym się zrósł, coraz było biedniéj, głodniéj i chłodniéj.
Zaraz po wojnie to się zwolna czuć dawało.
Alfred naprzód żył bardzo pańsko, potém ożenił się i życie jeszcze się więcéj ożywiło. Pracy było wiele, często po całych nocach.
Hulanki te i zbytki im mniéj na nie stawało, tém większym szałem się odznaczały, jakby się chciano upoić, aby końca nie widziéć. Jeden może Iwaś go nie przeczuwał, nie rozumiał...
Jak piorun to spadło na niego, gdy się dowiedział nagle, iż Alfred majątek sprzedawał, albo raczéj, iż mu go sprzedać miano. Nie rozumiał, czy ma zawsze pozostać przy kredensie, czy iść? dokąd?...
Gdy naostatek i resztki kredensu zostały zlicytowane, poszukał pana. Alfred nie miał nic, wynosił się szukać biednego chleba kawałka do miasta.
Iwaś ani mógł pojąć, ażeby opuścił swego pana; był to jedyny człowiek, z którym go coś łączyło.
Niewymowny, z trudnością Alfredowi mógł się dać zrozumiéć.
— Ale, mój Iwaś, co ja tam z tobą zrobię? Ja sam nie wiem, co jeść będę? Służącego trzymać nie mam za co...
Iwaś nic a nic nie potrzebował.
Naprzód w ciągu życia nic nie wydawał na siebie, więc nie chcąc, grosza zebrał trochę, którego ani liczył, ani o niego dbał; powtóre, mógł pracować... Nie dał się więc odpędzić panu i wybrał się z nim do miasta.
Prawda, że rozczulony tém poświęceniem pan Alfred go uści-