Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/357

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

że Abracadabra wyglądał raczéj na marmurowe popiersie cezara rzymskiego, niż na żywego człowieka: — nic w nim nie było życia, krew nie wiem dokąd uciekła, znużenie i wiek odmalowały się tylko w lekkich sinowatych otokach, które opasywały powieki. Zaczęliśmy sobie przypominać Wilno, ale on szydził nawet z téj smętności pogrzebanéj pamiątki i niepowrotnéj, świętéj przeszłości lat ozłoconych młodością — nielitościwy!
Dziś tylko jego szyderstwo wystalsze, lepiéj sformułowane, oparte na pozorniejszych podstawach, wyglądało poważniéj i uroczyściéj. Widocznie umysł jego nie zmieniając kierunku nabrał hartu, wzrok widział jaśniéj i daléj. Nie mogliśmy mówić o sobie i wzdychać jak z kim innym, Abracadabra nie miał w piersi serca ani odrobiny, nie stworzył sobie rodziny, nie nauczył kochać, pozostał jak był sam jeden na świecie, i z tego stanowiska Stylity patrzał na to, co mu się zwijało pod nogami, ze wzgardą nie tajoną, ale przesiąkła potajemną zazdrością.
Wpadliśmy więc na ogólny przedmiot o dzisiejszych i dawniejszych czasach, a że sąd jego choć jednostronny był wielce dla mnie zajmujący, pozwoliłem mu się rozgadać, słuchając go z natężoną ciekawością.
— Świat — rzekł po chwili — mocniéj jest chory, niż sam sądzi; krzyczymy i wołamy, żeśmy na drodze postępu, a cofamy się najwidoczniéj. Co do mnie, nie widzę, by kiedykolwiek ludzkość wielkie zakreśliła koło, jest to wiekuiście jedno tema z waryacyami mniéj lub więcéj udatnemi, z tą różnicą, że je czasem pisze Beethoven gienialny, a częściéj małpa Gelineck. Jednakże wpatrzywszy się w to mrowisko, są tam barwy nieco różne, jaśniejsze i ciemniejsze, ale wiek nasz, niestety, choć tyle prawi o duchu... ducha nie ma... Mówi o nim jak spragniony o wodzie, ale się jéj nie napił, szuka źródła w pustyni, ale trafia tylko na miraże...
Dla mnie przeszłe wieki, pierwsze wieki ludzkości, nawet okrzyczane wieki średnie, mają daleko więcéj wielkości, powagi, piękności stosunkowéj, od tego, w którym się nam żyć dostało. Zeszliśmy do fraszek i rzeczy maluczkich, do prozaicznych zaprzątnień, do cywilizacyi czysto materyalnéj, która nas pożera i trawi. Wiek XVIII począł już szukać formuły szczęśliwości ziemskiéj i znalazł ją w dobrym bycie, który ekonomiści określili, wyważywszy chleb i wodę potrzebne człowiekowi... W szkole ekonomistów leży najcharakterystyczniejszy objaw wieku; nie filozofia nasza, ale ekonomia będzie dla wnuków miarą wzrostu, któregośmy dosięgli.
Tymczasem jak dziś jest, cała ta nauka stoi na politurowanych fałszach z najkruchszego drzewa... Gdzieniegdzie pomalo-