Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Mistrz Twardowski.djvu/207

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Za nim stał szatan.
— Nie ma co mówić, rzekł szatan szydersko patrząc na zaczerwienione oczy mistrza, to była wcale piękna piosenka!
Twardowski obwinął się w milczeniu opończą, usiadł w krzesło i nic nie odpowiedział. Po chwili djabeł rzekł znowu:
— Ale żart na stronę. Ty się mistrzu bardzo starzejesz i zaczynasz, jak zazwyczaj starzy, żałować lat młodych. Widać że ci już życie obmierzło. Ot wiesz co, weź już laskę pielgrzymią i idź do Rzymu.
— Ha! tego ci się chce? rzekł mistrz z gniewem, poczekasz jeszcze.
— A wszakże muszę czekać, kiedy tak stoi napisano, że cię w Rzymie dopiero porwać mamy, rzekł djabeł. Ale i waszmości samemu, czy nie zdało by się, że już czas to nędzne życie ukończyć? W istocie w piekle nie jest to już tak bardzo a bardzo źle jak powiadają. No jużciż nie ze wszystkiem dobrze, to prawda, na co kłamać, ale jednakże przesadzają znowu, i bardzo przesadzają w opisach.
Mistrz milczał upornie, a świeżo jeszcze wylane łzy i świeże jeszcze myśli o młodości, złością go przeciw szatanowi niecnemu burzyły, któremu przypisywał wszystkie życia swego nieszczęścia.
— Widzę, że waszmość nie w humorze, rzekł szatan. Wielka szkoda! trudno będzie z waszmością dysputować. Ale prawdziwie tak piękna wiosna, tak to piękny i eiekawy ten włoski kraj i stolica dawna świata Rzym, że w własnym waszmości interesie muszę mu, nawet dla jego zdrowia, radzić tę podróż. Waszmość nie uwierzysz ile to jest roskoszy w podróżach. Ja co się ciągle tłukę po świecie, mogę mu zaręczyć, że nic jej nie zrówna. A Włochy, miłościwy panie! Włochy! kraj cudów! a Włoszki! kobiety z lawy Wezuwjuszu! A Rzym mianowicie, Rzym! Rzym! co to za miasto! Wierz mi mistrzu, tak jesteś smutny, tak przybity, że dla ciebie jedynem widzę lekarstwem podróż do Rzymu.