Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Mistrz Twardowski.djvu/056

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A! cóż chcesz mistrzu! coś przecie trzeba poświęcić.
Twardowski pomyślał chwilę i rzekł:
— Ktoś tu z nas dwóch się oszuka.
— Przystajesz?
— Zgoda!
I oba się uśmiechali. Stanął tedy punkt pierwszy.
— Dasz mi powtóre, rzekł mistrz, sławę! Bo sława jest potęgą na świecie. Sławny człowiek w sławie swej ma siłę nową do działania, sława jest patentem, zapewnieniem, że czynności zostaną przyjęte. Sława wiąże tłum do mnie, i czyni mnie jego panem. Pożądana jako marne nasycenie próżnej dumy. Sława jest to także wielke imie czczej mary; ale pożądana jako siła, jako narzędzie do działania, jako berło panowania nad umysłami, — sława — naówczas — to rzecz wielka, ważna!
— Dam ci panie wszystkie sławy, jakich chcesz, i na jaki chcesz osobisty użytek, odpowiedział szatan, bodajby na taki, na jaki służy dziecięciu pieśń mamki u kołyski.
— Dasz mi potrzecie, władzę szatana, czynić nią rzeczy cudownych, przeciw wyraźnemu trybowi przyrodzenia.
— Da ci to na pozór nie ja, ale twoja mądrość piekielna. Dodam tylko, iż w rzeczach przewracających tryb przyrodzony i nieodmienny, władza nasza nie jest właściwie niczem innem, tylko symulacją władzy. My nie czynim cudów, ale umiemy udawać cuda i dziwy.
— Mniejsza o to, jakiej są natury cuda wasze. Zgoda?
— Zgoda — rzekł szatan, widzisz że ja wspaniale rzeczy traktuję. A teraz moje propozycje. Oddasz mi najprzód, po najdłuższem życiu, duszę swą całą, i pójdziesz do piekła — pójdą z tobą wszyscy, którzy w ciebie uwierzą, których ty sobą zgorszysz.
— Mnie nic do nich, odpowiedział mistrz. Co się tycze mojej duszy, weźmiesz ją sobie po śmierci, ale ja chcę długiego życia.