Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Mistrz Twardowski.djvu/031

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mistrzom nie sprostał; wziąć mu się tylko było do czego chciał, a ta władza powszechnego pojęcia i zrozumienia wszystkiego, posługiwała mu tak wiernie, iż ucząc się, już księgi poprawiał o nauce traktujące, i w połowie drogi będąc, drugiej się już połowy domyślał, całą zaś przebiegłszy, przepowiadał jej dalsze postępy, jakiemi ją miały przyszłe ubogacić wieki. Tak biegły lata oddane naukom, Twardowski z kolei Teolog, Matematyk, Filozof, Fizyk, Medyk, Poeta — łączył w sobie znajomość nauk rzadko razem chodzących w tak wysokim stopniu, iż w każdej zdawał się być najdoskonalszym, póki o innej ust nie otworzył. A tak jeszcze był młody!
Lecz tej jego nauce towarzyszyło szczególniejsze uczucie. Nie tak jak inni, którzy liznąwszy nieco, już mniemają że stoją u kresu, i arcymistrzami się sądzą; Twardowski sprawą szatana, zawsze pożywając łaknął, ucząc się pragnął więcej nauki, czuł że mu wiele jeszcze zostawało do zbadania, a nie mogąc już więcej nauczyć się i wyścignąć wieki umysłem, gdy się oparł o ówczesne słupy Herkulesowe, zwiastujące mu koniec świata, czuł przynajmniej jeszcze niedoskonałość swoją, czuł jak wiele jest jeszcze rzeczy zakrytych przed ludźmi, które powoli odsłaniać się będą, aż do skończenia rodzaju ludzkiego; czuł że ludzie, niezmordowani pracownicy, nieustannie waląc i odbudowując gmach prawdy, długo jeszcze nad nim wysilać się będą.
A wieluż to jemu współczesnych, sądzili się u szczytu, i nie domyślali się postępu w wiekach przyszłych.
Ten proroczy duch w Twardowskim, cale był różny od ducha jego czasów i zadziwiający w młodzieńcu, który ledwie na pozór skosztowawszy nauki, już niewiędzieć dla czego wywijał nią z pogardą, z jaką dziecię napierając się żelaznej, drewnianą szablą wywija. Uważano że najmilszem jego zatrudnieniem, było szyderskie zbijanie przyjętych wówczas zasad, że z roskoszą wyśmiewał zarozumiałych, upokarzał dumnych trochą nauki. Jego wszystkie twierdzenia miały minę komentarzy nieustannych, nad słowy Salomona: Vanitas