Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Hołota 01.pdf/072

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

łą, szanując jej boleść przyjmuję od niej wszystko, lecz — godziłoby się lepszem słowem odpowiedzieć na moje współczucie. Przy największej dumie są położenia, w których pomoc jakąś z przyjaznej dłoni przyjąć nie jest upokorzeniem.
— Tak, — odparła Lucia z uśmieszkiem, — lecz są położenia i stosunki w których przyjęcie pomocy wkłada obowiązki. Mówmy otwarcie, panie hrabio. Uczyniłeś mi niegdyś ten zaszczyt, gdym jeszcze była niby sławną artystką, żeś mi raczył okazać pewną sympatyę. Nie mogła ona być tak gorącą, żebym ją miała brać na seryo — serce moje nie uderzyło, — rozstaliśmy się obcy sobie. Dziś to uczucie jakieś mi hrabia okazywał, czyni mnie podejrzliwą.
Zamiński stał pokręcając wąsa zasępiony.
— Gdyby to uczucie, które pani za tak lekkie uważasz, w istocie było jakąś fantazyą chwilową, nie wytrzymałoby próby czasu i położenia, — rzekł chmurno.
— Właśnie tej fantazyi — przerwała Lucia, zdaje się, że dziś zbiedzona istota, przyciśnięta nędzą, łatwiej uledz jej może? Nieprawdaż?
Rozśmiała się boleśnie.
— A! hrabio — dodała wybuchając ze śmiałością dziwną — gdyby serce moje ciągnęło mnie, gdybym kochała, mogłabym się zapomnieć, unieść i chwilę szczęścia opłacić choćby zgubą własną — ale serce moje milczało i milczy. Chciałżebyś mnie bez serca?..
— Chciałbym abyś pani uwierzyła w to że ja mam serce! — przerwał hrabia.
— Panowie to nazywacie sercem! — szepnęła Lucia. — Widzisz hrabio, ja, gdyby mi serce uderzyło dla żebraka, dla ostatniego z ludzi, poszłabym z nim i za nim, — wasze