Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Hołota 01.pdf/061

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gielka Miss Jenny i guwerner niemiec Hollringer, nie należeli właściwie do towarzystwa, choć z dziećmi razem ukazywali się na pokojach. Wnijście ich, jeżeli nie ożywiło rozmowy, zaludniło przynajmniej pustkę salonową i zrobiło dywersyę.
Pani Idalia miała sposobność, której nigdy nie opuszczała, okazania się czułą i troskliwą matką, uściskała córkę, poprawiła jej włosy, poszeptała coś — a dziecię przyjęło to zarumienione, jako zwykłą przy gościach komedyjkę, z którą już było oswojone.
Śniadanie, potem obiad, niewiele wpłynęły na zmianę usposobień i humorów. Pan Onufry okazywał się o tyle grzecznym ile ściśle było potrzeba by nie zostać niegrzecznym, piękna Idalia ciągle okazywała wiele uprzejmości dla hrabiego, a Zamiński trzymał się ostróżnie, jakby grunt badał jeszcze.
Po obiedzie zaprosił gospodarz do siebie na cygara. Tu w małym saloniku mogli się rozsiąść wygodnie i swobodnie mówić o różnych znajomościach wspólnych. Hrabia, który częściej do miasta zaglądał, miał zapas różnych wiadomostek, a że opowiadał zabawnie i kostycznie, choć zapożyczanemi posiłkując się dowcipami (co się nawet najdowcipniejszym trafia) — potrafił nareszcie i pana Onufrego trochę rozchmurzyć.
Być może iż odgadł przyczynę chłodu jaki go od niego spotykał i skuteczne antidotum zadał, przyznając się niemal do pewnej passyjki, o którą był posądzany. Pan Onufry jak tylko zdobył pewność że hrabia mu się nie wkrada do domu w widokach przypomnienia się Idalii, zaczął być dlań serdeczniejszym. Godzili się bowiem zresztą z sobą doskonale, przynajmniej zewnętrznemi formami i je-