Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Hołota 01.pdf/009

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



Pomiędzy Żabiem a Wyczółką, na samej granicy, gdzie klinem wchodził kawał piaskowatego gruntu, krzywemi sosnami zarosły — stała oddawna karczemka, którą zwano Zieloną Budą.
Dla czego Zieloną, trudno odgadnąć, gdyż ani na sosnach, ani dokoła, świeżej zieloności nie było nigdy wiele, nawet wiosną. Trawa puszczała biednie a drzewa rosły ospale i niewesoło. Być może iż przed laty zielono pomalowane okiennice, na których tle wyblakłem rozeznać jeszcze było można, niegdyś wprawną ręką namalowane kieliszki, szklanki i obwarzanki, dały karczemce ten przymiotnik, którego dziś już nic nie usprawiedliwiało.
Karczemka ta kością w gardle zawsze stała dziedzicom Żabiego i Wyczółki, bo należała do Trzasek, małej wioszczyny, która ciągnęła wielkie korzyści z arendy, rozpajając sąsiednich włościan wódką tanią a brzydką. W tem ustroniu długo bardzo siedzieli żydzi; później, gdy tuż blizko przeprowadzono szosę, że i na podróżnych dystyngowanych rachować było można, poskoczyła arenda w górę i niezmiernie zabiegliwy Wicuś, przezwany Kuternogą, wziął ją w dzierżawę.
Ten Kuternoga, choć osiadły zdawna w okolicy, gdzie wprzódy po dworach różne funkcye sprawiał, niewiadomo