Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 03.djvu/218

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Z chorągwi pancernej Wiktorzyn Leśnicki, Podwalski, Zubek, kilku innych uszli do rokoszan hasło obozowe im wydając i zapewniając, że połowa kwarcianych bić się nie będzie.
Spójrz waszmość co się dzieje, pułki się mięszają, ładu już dowódzcy zaprowadzić nie mogą. Niech król będzie spokojny, radzić musimy, lecz źle stoimy, na Boga.
Jedź... ja z pomocą Bożą działać będę.
Przerażony wiadomościami temi Bajbuza zawrócił do króla i straży jego, przed którą wyjechawszy czekał na niego Myszkowski.
— Panie marszałku — odezwał się Bajbuza — przygotujcie króla do niefortunnej wieści. Hetmanowi kwarciani wypowiadają posłuszeństwo, bić się nie chcą. Z pancernych zbiegło kilku z hasłem do Zebrzydowskiego, wojsko żąda układów.
Jeżeli w tej chwili ruszy na nas wojewoda, zgniecie nas nieochybnie i o samą osobę króla obawiać się można... ale Żółkiewski nie stracił energii.
Nie mając siły odpowiedzieć nawet, Myszkowski zawrócił do króla. Natychmiast wydano rozkazy gwardyom, aby otoczyły pagórek, na którym namiot rozbito. Zygmunt zsiadł z konia.
Chociaż Myszkowski całej nie wyznał mu prawdy, ale i to co przyniósł starczyło, aby strwożyć. Zygmunt jednak i teraz jeszcze nie