Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 02.djvu/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzieć, patrzeć i słuchać z założonemi rękami, zostać neutralistą? albo pójść króla ratować…
— Gdyby nie to, że hetman stał przeciwko niemu — odparł Bajbuza — kto wie, cobym czynił, ale wierzę tak testamentowi zmarłego, jak ślepo wierzyłem żyjącemu. Około króla obozem cudzoziemcy i kortezany.
Ledwiebym nie życzył tatarów, wojny, niebezpieczeństwa jakiego, któreby nas od domowej zawieruchy salwowało. Co poczniemy?
— Możemy czekać — rzekł Szczypior.
Co dzień zrana zrywał się tak Bajbuza spragniony wiadomości. Te, które mu przynoszono z Łucka i Ostroga, wszystkie brzmiały ogólnem przeciwko królowi oburzeniem.
Zebrzydowski nanowo podrażniony, że po Zamojskim starostwo grodeckie krakowskie, zamiast jemu, dostało się Myszkowskiemu, głośno już do wystąpienia się gotował. Dyssydenci i grecy z nim się łączyli.
Znowu sejm zapowiadano na rok następny, gdy ze swojej strony Zebrzydowski szlachtę wołał do Proszowic.
Zerwał się Bajbuza do tej podróży, rozmyślił potem i nie jechał.
Posłał Szczypiora już samego, aby mu języka przywiózł z tego zjazdu, który w czasie sejmu niemal zwołany, zapowiadał głoszony rokosz.
Chorąży z Proszowic dał tylko znać, że dla