Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Z siedmioletniej wojny.djvu/234

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

całej armji, ile cieszyło wykradzenie tych czterech pułków Równie tryumfował z tego, że wywiózł z sobą Magdalenę Correggia i Fryderykowi zostawił Battoniego, która, jak dla takiego znawcy, jeszcze była arcydziełem.
Naostatek, jakkolwiek Warszawy do Drezna naówczas porównywać niebyło podobna, ale założono i tu zwierzyniec do strzelania napędzonej dziczyzny, psów było dosyć do wprawy w celowanie, gdy na pole się ciągnąć nie chciało; saski pałac mieścił z biedy dwór i królowi samemu starczył; teatr zaś z niedobitków drezdeńskich i muzyką nadworną wcale niezłą złożyć się udało.
Ile razy solo fetowe przychodziło w czasie koncertu, król zwracał się do Brühla i szeptał mu na ucho :
— On tak nie zagra?
Ten on oznaczał Fryderyka, który w tej chwili, zapomniawszy o flecie wygrywał na saskich grzbietach koncert wcale nieharmonijny.
Tu, z warszawskiego punktu widzenia, cała wojna i przyszłe rozwiązanie tego dramatu nieszczęśliwego wydawały się tak jasno, tak nieochybnie tryumfalną sceną, iż król August, który z Koenigsteinu wyruszył tak markotny, wzdychający, zamyślony, odzyskał pogodę uwysłu zwykłą i wszystkie obyczaje szczęśliwego człowieka.
Zachciewało mu się czasem czegoś z Drezna, ze zwierzyńców, z galerji, ale Brühl, który o sobie dla pana zapominał, umiał zawsze w zastępstwie tego. co brakło, wyszukać coś, co pana uspokoiło.
Jedno tylko dobrego króla martwiło, gdy mu minister, co się cały dlań poświęcił, opowiadał o poniesionych stratach, zrabowanym pałacu, popalonych zamkach, potłuczonej porcelanie, zbezczeszczonej garderobie.
Naówczas wzdychał król, nazajutrz sypadł starostwami, jakie miał do rozporządzenia, ażeby choć w części te ofiary biednemu człowiekowi wynagrodzić.
Życie w Warszawie mało co było odmiennem od drezdeńskiego; tu tylko na pokojach częściej się spotykało wygolone głowy i szable, których właściciele tak się nauczali nizko kłaniać i w rękę całować króla jegomości, jak gdyby byli rodowitymi Sasami. Nie przeszkadzało to do rwania sejmów, ale któż może odgadnąć wichrowatą czuprynę wśród kilkuset? I tu król był obwarowany strażą zaufanych ludzi złożoną, aby nikt mu się nie przekradł z niepotrzebnemj wiadomościami. Brühl czuwał nad tem, ażeby z pola wojny przychodzące doniesienia zredagowane były zawsze tak umiejętnie, by wszelka klęska