Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Z siedmioletniej wojny.djvu/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Brühl się uśmiechnął.
Ale ich nie wypędzono?
— Nie. Wasza Ekscelencja mieć będzie pewnie od hrabiego Lossa osobną wiadomość.
— Teatr i aktorowie rozpuszczeni! — dodał Rotti. — Sam widziałem Hessego; wybiera się do Włoch napowrót; drudzy jeszcze nie wiedzą, co zrobią z sobą.
— Powiedz im, niech poczekają trochę — szepnął Brühl — gospodarstwo to nie potrwa długo; przyjdziemy z Austrjakami do Drezna i wygonim tych intruzów.
Rotti westnął.
— Oni bo się tam rozsiadają na dobre — rzekł. — Słyszałem, że posłano do Magdeburga i Elbą mają sprowadzić, kto ich wie, mówią dwieście pięćdziesiąt dział żelaznych, dla obsadzenia murów i wałów: snadź się chyba bronić myślą.
— To plotki — rzekł — wszystko wam w oczach rośnie.
Rotti zamilkł.
— Kiedy powracasz do Drezna? zapytał po namyśle.
— Gdy mi Wasza Ekscelencja każe i gdy będzie podobna się dostać jakkolwiek do niego, bo teraz ani wydobyć się, ani dobić niełatwo. — To mówiąc. westchnął. — Boże! — dodał — ktoby się był takich na nas losów spodziewał?
Brühl, ręce złożywszy, oczy podniósł ku niebu pobożnie.
— I my i losy nasze w rękach bożych: modlić się trzeba, aby nam Opatrzność pomoc zesłała.
Zbudowany tem wielce pobożny Włoch westchnął także całą piersią, ale już usposobienie ministra się zmieniło; myślał snadź o czem innem, zbliżył się do Włocha i, rękę położywszy mu na ramieniu, szeptać zaczął:
— Mój Rotti, musisz wziąć z sobą kartki do hrabiny i do Globiga; ale pamiętaj, jeśliby cię schwytano, połknij je a nie daj im w ręce: idzie o twe życie, o króla o mnie....
nie bójcie się — odparł Włoch — pisma rąk dojdą, choćbym ja miał zginąć!

IV.


W dolnej izbie sklepionej, na królewskim zamku w Dreznie, od której jedno kraciaste okno, oddawna ręką ludzką nietknięte, z nieprzezroczystemi szybami, wychodziło na dziedzince, o wieczornej godzinie znajdowało się osób kilka, potajemnie tu zgromadzonych. Jedna świeca paliła się na przymurku, mówiono po cichu.... u drzwi stały straże.... oglądano się niespokojnie za najmniejszym szelestem. Przy świetle słabem, które rzucała wojskowa świeca w ciężkim srebrnym osadzona lichtarzu, chwilowo