Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Z siedmioletniej wojny.djvu/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

króla. Milczenie, według niego, nie mogło co innego znaczyć nad Ninusa i Semiramidę.
— Najjaśniejszy Panie — odezwał się po namyśle — gdyym miał odwagę przyznać się do mojego zdania...
— Miej ją! proszę! — wtrącił król.
— Sądzę, że i familja zapomniała i akademicy się omylili. To Ninus i Semiramis.
Wszyscy spojrzeli na ministra, podziwiając jego odwagę. Król rozpromieniony w ręce uderzył.
— I ja tak trzymam! — zawołał, wybuchając nareszcie.
Szmer się rozległ pomiędzy przytomnymi.
— Tak jest, Ninus, niezawodnie Ninus i Semiramis — powtarzano.
Wejrzeniem objął król zgromadzenie; nie było najmniejszej opozycji; wszyscy teraz utrzymywali, że to nie mógł być Salomon ale Ninus, że niepodobieństwem było, aby w kobiecie malarz Sabę stworzył nie Semiramis. Tylko Dietrich, ten szyderca co umiał wszystkich mistrzów malować, a sam sobą nie był nigdy, uśmiechał się dziwnie i ukrył w kątku.
Profesor Lippert wystąpił na poparcie z erndycją, Heinecken z prawdopodobieństwem, Mengs z charakterystyką.
Król usiadł w krześle uspokojony zupełnie i rad z siebie.
— Panie dyrektorze Heinecken, proszę obraz w katalogu poprawić, aby mi tam nie stał Salomon z Sabą, rozumiesz? Dzięki Bogu, ważne to pytanie stanowczo rozstrzygnięte zostało. Dziękuję panom.
I August uprzejmnie ręką ich pożegnał. Z kolei tedy, od najstarszych począwszy, szeregiem poczęli się kłaniać majestatowi i schyleni tyłem cofać się do drzwi, za któremi każdy dopiero swobodniej odetchnął.
Dietrich popatrzał po towarzyszach szydersko nieco skłonił się i pierwszy zbiegł ze schodów.

VIII.


Kawaler de Simonis jakoś nierychło dnia tego potrafił się wydobyć z pałacu Brühlowskiego: zaproszono go tu na obiad do stołu dworzan i sekretarzy, przy którem prezydował marszałek dworu. Obiad był wytworny, wino doskonałe, humory wyborne i młodzież potem wybiegła do ogrodu. Maks mógłby być zupełnie zadowolony z przepędzonego tu czasu, gdyby nie jedna okoliczność. Przy stole siadł obok Blumli, ale z drugiej strony, niemal gwałtem się wcisnął młody chłopiec, który mu natarczywie patrzał w oczy i natrętnie szukał jego znajomości. Simonisowi wydało się to jakoś podejrzanem, bo nie mógł w