Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Z siedmioletniej wojny.djvu/077

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A, zapewne, chociaż to mi wszystko jedno.
— Mnie zaś — mruknął Mentzel — zupełnie nie jedno.
Simonis już podniósł kapelusik i dokoła się żegnał, nadrabiajęc uśmiechem, chociaż niebardzo był spokojny i niezbyt wesoły.
Na dobitkę stary Mentzel z myślą czy bez myśli, wskazując odkryty z miejsca, w którem stali, widok na Szwajcarję saską, rzekł niby obojętnie:
— Patrzcie-no, panowie, wszak to tam we mgłach, hen! hen!... widzicie, to Königstein.
— Tak, to Königstein — mruknął, ramionami ruszając, Feulner.
Simonis się mimowolnie zatrzymał.
— Ilu to tam człowiek miał i ma znajomych — mruczał Mentzel, jakby dla nauki Simonisowi — baron von Beneda-Netzky, siostrzeniec hrabiny de Bellegarde, z domu Rutowskiej. Wszak znajomy i wam, kapitanie Feulner.
— Towarzysz broni! — bąknął lakonicznie kapitan.
— Jan Angust Heerwagen, syn radczyni Hausius, już powtórnie; znajomy także.
Od dzieciństwa! — rzekł kapitan.
— Kamerherr i oberstleitenant hrabiny Kolowrath, synowiec hrabiny Brühlowej; hm! — chrząknął stary.
— Czyż być może? wyrwał się Simonis.
— Jak mnie pan widzisz żywym — odparł Mentzel spokojnie — ale mój regiestr wspomnień nieskończony. Hrabia Chrystjan — mówił dalej, jakby czytał z papieru — Traugott Holzendorf, syn hrabiego i nadradcy konsystorza, szwagier syna hrabiny Cosel, chorąży od dragonów, pewnie znajomy wam, panie kapitanie?
— Towarzysz broni — rzekł z pogardliwym uśmieszkiem Feulner.
— Dalej, czekajcie, panowie, mam jeszcze kilku, zaraz — mówfł stary, stukając laską o ziemię — pułkownik Henryk Levin von der Osten, mówią, że skradł pieniądze pułkowe; ale kapitanie Feulner, czy też to być może?
— Trudno, bo od lat trzynastu pułki nasze żadnych pieniędzy nie widziały.
Mentzel począł się śmiać.
— Nie wiem o tem — rzekł — ale na honor, kilka jeszcze imion przychodzi mi na pamięć. Kapitan Peter Ernest L’Hermet, baron du Cailau, za jakąś historję adulterii et blasphemiaram! To jeszcze szczęście — dodał Mentzel — bo in puncto adulterii prosty człowiek głową nakładał wedle prawa, ale baronowie...