Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Strzemieńczyk Tom II.djvu/279

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

odstępnych pięciuset miał stanąć w pośrodku, między szykami a taborem.
W tej chwili ziemia tętnieć zaczęła i pułki na skinienie Huniada ustawiały się w półksiężyc.
W lewo ponad Dziewińskiem jeziorem zabrało miejsce pięć chorągwi węgierskiego rycerstwa, którym sam Huniady miał dowodzić. W pośrodku miejsce zostawiono dla króla z jego orszakiem, który właśnie się zbierał wdziawszy swe najpiękniejsze zbroje i najwspanialsze szaty, bo dla wojska bój to święto uroczyste i musi się do niego przybrać, jak na ślub lub do trumny.
W prawo za chorągwią króla uszykowały się posiłki wołoskie, za niemi czarna węgierska chorągiew, pułk Szymona z Rozgonu biskupa Jagierskiego, ban Sławonii ze swymi, rota kościelna Cesariniego, a na prawo w step ś. Władysława chorągiew z biskupem Waradynu...
Z tyłu ustawiły się tabory, które zaprzęgano, aby za wojskiem mogły podążać...
Czasu do uszykowania się dość było, bo ów zapowiedziany nieprzyjaciel ukazał się dopiero, gdy słońce już ku południowi się miało.
Dotąd cisza była w powietrzu wielka i niebo pogodne a czyste. Król już stał w miejscu swem otoczony młodzieżą, gdy nagle z zachodu wicher, jak piorun silny, uderzył na szyki i wszystkie chorągwie, które ponad niemi stały podniesione wysoko, poszarpał i przygniótł do ziemi. Żaden