Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Strzemieńczyk Tom II.djvu/236

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szczęśliwego a, uchowaj Boże, sromotnego. Prędzejbym się radował z takiego końca, jeźli warunki pokoju korzystne...
— Pokój każdy teraz zgubą i hańbą! — przerwał król. — Cała Europa ma na nas obrócone oczy i na mnie pokłada nadzieje. Miałżebym zawieść oczekiwania i okazać się małodusznym?
Grzegorz zmilczał nieco...
— Królu mój — odezwał się umyślnie ociągając z odpowiedzią — za porywczo bierzecie to wszystko... Cała Europa karmi cię obietnicami, listami pochwalnemi i pochlebstwy, i za twą krew daje piękne słowa... Gdzież są te obiecane zastępy i te ślubowane posiłki pieniężne? Przysłano nam garść włóczęgów, których w obozie wstydzić się i kryć z niemi było potrzeba. Polacy i Węgrowie walczyli sami.... Krzyżowców niemieckich i włoskich niema co wspominać.... Na przyszłą wyprawę nie dadzą więcej.
— Mylisz się — przerwał król.
— Bogdajbym się mylił — rzekł Grzegorz. — Pokój kilkoletni dałby czas urządzić sprawy polskie, przygotować się powoli a silnie do ostatecznej rozprawy... Huniady jest mąż odważny, baczny, świadomy potęgi, z którą walczyć mamy... Kardynał pewnie zagrzewać będzie do wojny, ja w sumieniu mem pokój doradzam i mo-