Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Strzemieńczyk Tom II.djvu/197

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tak składa, abym w rękę Opatrzności i jej zrządzenie wierzył. Ona mnie woła i popycha!!
Stanie nas w polu, Bogu dzięki, czterdzieści tysięcy żołnierza, które łatwo podwójną siłę turecką zmódz potrafię!
Huniady sam zebrał dwadzieścia pięć, mamy Czechów na żołdzie papiezkim, mamy ochotników, mamy Krzyżowców z Niemiec i Francyi, Serbów i Wołochów...
— I co najlepsza — dodał Grzegorz — Polaków, którzy za ciebie królu nasz, ostatnią krwi kroplę wylać są gotowi...
— Zwyciężymy!! — krzyknął król z zapałem niezmiernym — a ty, mój mistrzu, nieprawdaż, wierszem łacińskim podasz potomności sprawy nasze??
— Pozwolisz więc miłość wasza — dodał Grzegorz — abym, opiewać je mając, oglądał...
— Jakto! chcesz być z nami — dodał król radośnie.
— Jeżeli kardynał Cesarini towarzyszyć się wam nie waha, jakżebym ja, jałmużnik i spowiednik wasz, miał pana swego opuścić??
W ten sposób Grzegorz z Sanoka, zaciągnął się także na tę krzyżową wyprawę i razem z innemi wdział krzyż na pierś...
Oprócz niego, prócz młodego dworu i nieodstępnych towarzyszów, szli z królem polscy panowie: podkanclerzy Piotr ze Szczekocin, Piotr