Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom III.djvu/284

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Na widok trumny, Błachowa oczy zakryła. Postawiono ją wśród izby, baby wyściełać zaczęły z pospiechem... Gdy przyszło nieść ciało i układać w tem łóżeczku śmierci, Błachowa silną ręką odepchnęła wszystkich, chwyciła ciało córki i główkę przytuliwszy do piersi, powlokła je do trumny...
Złożyła w niej Ulinę, przycisnęła usta do jej twarzy i jęczała. Czekali wszyscy szanując boleść, lecz Błachowa była jakby przykutą do zwłok dziecka. Kanclerz schylił się do jej ucha i zlekka ujął za rękę... Podniosła się posłuszna, lecz ujrzawszy ludzi niosących wieko, które przybijać mieli, rzuciła się znowu do ciała.
Stare towarzyszki jej, resztki wonnego ziela kwiatów sypały na zwłoki... W okienku otwartem brzask pierwszy dnia widać było... Niezakrytą trumienkę musieli wziąć zwolna na barki ludzie i ponieśli. Błachowa szła nie za nią, ale z nią razem, ręką spierając się na krawędzi, jakby się lękała, aby jej zwłok nie odebrano...
W milczeniu orszak żałobny przeciągnął podwórze, minął kościół i wprost na cmentarz posuwał się... wśród ciszy nocnej, którą pierwsze szczebiotanie ptactwa przerywało tylko...
Semko pozostał sam, wśród izby pustej, powiódł po niej wzrokiem... Przewrócona kądziel leżała przy łóżku Ulinki, wrzeciono potoczyło się pod nie... chusteczka biała rzucona na ławę