Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom III.djvu/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bywane i wedle praw niezmiennych podane i ustawione.
W czasie, gdy książe się posilał, nadworny poeta stał przy nim, otaczała znaczna część dworu, a dwaj trefnisie starali się rozweselić.
Lecz sami zmęczeni podróżą, trochę pomięszani przyjęciem zimnem, potrzebowali odzyskać humor w drodze postradany.
Powtarzali przestarzałe gadki, książe ich nie słuchał, ginęły marnie. Naostatek Bube wlazł w kąt i dał za wygranę...
Zdjęto obrusy, wymieciono kości, a książe przeniósł się ku oknu, z którego widok zamurowany ścianami, więzienny, niewiele go mógł rozerwać...
Na wieczór przygotował się lutnista, i znowu trefnisie, lecz książe odprawił wszystkich. Suchenwirthowi kazał sobie odczytać na nowo wierz na swój herb i godła, napisany w podróży.
Poeta zabawiał go czas jakiś, lecz postrzegł w końcu, że książe, myślami będąc gdzieindziej, nie słuchał go już...
Tak dzień ten tem smutniej się zakończył, że książe Wilhelm pomimo trzykrotnego najsumienniejszego rozważania wyboru sukni na jutro, pomiędzy aksamitem a atłasem, dotąd stanowczego wyroku nie wydał. Całą noc zadanie to największej wagi, spoczynku młodemu chłopięciu nie dało.