Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom III.djvu/172

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czci królowej strzedz musimy; zbliżenia się nie dopuścim, boby zasiadł potem w zamku, i dopominał się praw swoich.
Zburzenie umysłów było nazwyczajne. Dobiesław z Kurozwęk, gdyby to od niego tylko zależało, wprost chciał go zmusić do odwrotu. Jaśko z Tęczyna obawiał się do ostateczności, do rozpaczy przywodzić biedną królowę.
Spytek obstawał przy umiarkowaniu i przeciw wszelkim gwałtownościom głosował.
Narady przeciągnęły się do późna, i stanęło na nich co kasztelan wojnicki pierwszy wnosił. — Strzedz Wilhelma, krok w krok za nim chodzić i śledzić, na posłuchanie tylko, na ucztę, na rozmowę przy świadkach wpuszczać do zamku.
— Jeżeli książe więcej zapragnie, a dopuści się zamachu jakiego, naówczas — mówił Jan z Tarnowa — z poszanowaniem należnem wyświecimy go z miasta i z pocztem odprowadzim precz do granicy, tak jakeśmy już Zygmunta Luksenburskiego wywiedli.
Godzili się wszyscy na to...
Kasztelan rozesłał ludzi na zwiady. Przyniesiono wieść, że dom Gniewosza na gospodę przygotowano, marszałek Mikołaj z Brzezia, natychmiast posłał po niego.
Wezwany, po namyśle, stawił się podkomomorzy. Winien on był panu krakowskiemu i innym, którym dawniej służył i pochlebiał, wynie-