Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom III.djvu/151

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

starał się raz jeszcze nalegać na pośpiech i odebrał odpowiedź dumną, iż książe nie może ruszyć, aż cały dwór jego nie będzie godnym towarzyszenia mu...
Dłuższy pobyt podkomorzemu wydał się niebezpiecznym, prosił więc o listy, i postanowił wyprzedzić Wilhelma, ofiarując gdy do Krakowa przyjedzie dom swój na mieszkanie.
Książe zdumiał się mocno posłyszawszy to i odparł z godnością, że spodziewa się, jak mu przystało, stanąć na zamku gospodą. Musiał podkomorzy wytłumaczyć, że choćby się mogło stać po woli księcia, zawsze o to starać się wypadnie, bo zamek jest pilno strzeżony, a z licznym dworem nikogo tam kasztelan nie zwykł był puszczać.
Dał do zrozumienia Wilhelm wyrazem twarzyczki, że co do jego osoby, wyjątek uczyniony być musiał...
Nie wstrzymywał zresztą Gniewosza, bo natarczywość tego posła już go trochę niecierpliwiła.
Odprawiony z podarkiem podkomorzy, trochę rozczarowany puścił się nazad do Krakowa, Książe wprawdzie wydał mu się pięknym i nader gładkim, wypieszczonym młodzieniaszkiem, lecz piętnastoletnie chłopię taką przywiązujące wagę do stroju, wdzięczenia się, występowania,