Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom III.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie kłamię, tak jest. Sprawa gardłowa — powtórzył Gniewosz.
Popatrzył mu w oczy mieszczanin, pomyślał i do bocznej komnaty zajrzawszy, powrócił z uspakajającym ruchem ręki.
— Krótko wam powiem z czem do was przychodzę — począł do ucha niemal przystąpiwszy podkomorzy. Królowę naszą chcą panowie zmusić, aby ślubowała litewskiemu księciu Jagielle. Ona tego się obawia... Była dzieckiem połączona z Wilhelmem Rakuzkim... Aby w niwecz obrócić zabiegi panów naszych, posyła mnie do Wiednia. Trzeba tu Wilhelma sprowadzić...
Z namarszczonem czołem i brwiami ściągniętemi słuchał Franczek, chwytając wyraz każdy. Twarz posępna rozjaśniła się i chwyciwszy za rękę podkomorzego, ścisnął ją, potakując głową. Czekał dalszego wyjaśnienia.
— Pierwsza rzecz, pieniędzy mi na podróż potrzeba — odezwał się Gniewosz, razem z za kaftana dobywając naszyjnik. — Oto jest zastaw, który mi królowa dała. Pożyczycie nań pieniędzy?
Morsztein wziął na dłoń wspaniały, wysadzany błyszczącemi kamieniami klejnot, zbliżył się ku światłu z nim, i nie potrzebował dużo czasu aby się o jego wartości przekonać.
Kiwnął głową. — Dam! — rzekł.
— To jedno — mówił siadając podkomo-