Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom III.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I to mówiąc ocierała oczy jeszcze.
— Ale ja wszystko wiedzieć powinnam! Juścić nikt ci nie śmiał uchybić, ani się sprzeciwić!
— A nikt! — żywo odparła Hilda.
— Ale płakałaś?
— Tak! tęskno mi się czegoś zrobiło — zamruczała stara.
Królowa, jak była od dzieciństwa nawykłą, pogłaskała ją po twarzy.
— Mów mi szczerze, co masz na sercu?
Hilda stała, a w sercu jej coś musiało dolegać ciężko, bo pomimo usilności, aby łzy wstrzymać, zaczęła popłakiwać znowu.
Niepokój królowej wzrastał... Nalegała coraz mocniej. Ochmistrzyni namyślała się długo, nakoniec zaprowadziwszy Jadwigę za zasłony opasujące jej łoże, cicho mówić zaczęła,
— Jak tu nie płakać! jak nie płakać, królowo moja! Oni, ci bezduszni ludzie, chcą cię na pastwę wydać...
— Mnie! przerwała Jadwiga — mnie!
— Tak! ciebie. Wiem o wszystkiem. Spisek od dawna uknuty. Ani chcą słuchać o Wilhelmie, sprzedali cię za wielkie pieniądze pogańskiemu królowi, którego sprowadzą, aby moją śliczną różyczkę zaślubił.
Jadwiga ściągnąwszy brwi przysłuchiwała się.