Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom III.djvu/063

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Cudem też wówczas czuje naród cały, że przychodzi zesłaniec Boży i wstrząsają się wnętrzności jego, i opromieniają czoła, biją serca, jednym hymnem dziękczynnym brzmią usta wszystkie...
Z takiem uczuciem oczekiwano tu Jadwigi, córki tego króla, który tu po sobie najsmutniejsze zostawił wspomnienia, matki, która urąganiem się z łatwowierności narodu budziła wstręt i pogardę; dziecięcia rodziców, dla których Polska nie była ojczyzną ale towarem, a jednak to dziecię witano z miłością, z poszanowaniem, z zachwytem...
Na zimnych kartach dziejowych dziś jeszcze miga złoty promień tych dni jesiennych, dni ocalenia!!
Wszystko to co się tu działo i dziać miało, nie było rąk ludzkich sprawą, lecz prawym cudem jakimś. Źli ludzie zmuszeni byli do dobrego pomagać, idący oślep znajdowali drogę, kruszyły się serca uparte, miękły piersi skamieniałe...
Kraków gotował się przyjmować swoją królowę i dzień a noc stroił dla niej... Wszyscy panowie, znaczniejsza część duchowieństwa już była pośpieszyła na granicę po ten skarb, który przybywał; pomimo to stolica była nabitą ludem, przypływali goście co chwila, zapełniały się gospody, a ruch nie ustawał.