Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom III.djvu/026

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jeszcze nie pewien był co pocznie, i gdzie się obróci Semko, gdy z bardzo małym pocztem, tajemnie nadciągnął ks. Janusz.
Bracia nie widzieli się z sobą od dawna, stali na przeciwnych sobie krańcach. Janusz nie mięszał się do niczego, wiadomem było, że z królową Elżbietą zawarł rodzaj przymierza, i zobowiązał się nigdy przeciwko jej interesom nie czynić nic.
Naprózno Semko kilkakroć odwoływał się do niego.
Przy najeździe Mazowsza, Węgrowie posiadłości jego nie tknęli, tak jak w Kujawach części trzymanej przez Opolczyka.
Semko miał ciężki żal do brata, chociaż ten zawczasu mu zapowiedział, że o sobie tylko myśleć będzie...
Przybycie Janusza przykrem było dla Semka, musiało też dla obu być niem równo. Lecz spokoju ducha ks. Czerskiego nic zachwiać nie mogło. Przybywał tak chłodny, jakby sobie nic do wyrzucenia nie miał, i wyrzutów się żadnych nie spodziewał... W Płocku czuł się jeszcze zawsze jak w domu i głową rodu...
Zmięszany wyszedł ku progowi na przyjęcie go Semko... Janusz naprzód bacznie się twarzy jego schudłej, ogorzałej i zmęczonej przypatrywać począł. Uścisnęli się zimno.