Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom III.djvu/024

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

prawie nieznana — odezwał się Bartosz. — Tam jeszcze o Jagielle głucho!
— Tem gorszy znak — krzyknął Czolner. Może się nie udać co głośne zawczasu, a co tajone, najniebezpieczniejsze. O Jagielle nie mówi nikt, ale ci co najprzebieglejsi są, o nim myślą.
My wiemy o wszystkiem... Jeździł Hawnul do Krakowa... ten Niemiec zdrajca, ten chrześcianin co się poganom zaprzedał... Posłali potajemnie Polacy do Wilna... Układają się, zdrady przeciwko nam, przeciw Chrystusowi, przeciw Bogu knują! Odstępcy! Synowie szatana...
To mówiąc nie posiadał się już z gniewu mistrz i pohamować nie mógł.
Przez cały czas pobytu na Toruńskim zamku, mowy o czem innem nie było. Czolner najłagodniejsze ofiarował warunki pożyczki, wymagając od Bartosza i od księcia, aby energicznie popierali sprawę swoją.
Napróżno malowano im trudności, poniesione straty, naostatek najdotkliwsze — odebranie im arcybiskupa Bodzanty, którego stronnictwo przeciwne, najazdem i zniszczeniem dóbr, opanowaniem Znina, zmusiło do odstępstwa... Na arcybiskupa wcale już rachować nie mogll.
Krzyżacy namawiali do wojny, potajemne ofiarując posiłki, wskazywali drogi i ludzi, któ-