Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom II.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kanclerz — zdobywać ją potrzeba, czekać na nią, i wytrwać. Głos powszechny jest za wami.
Dnia tego i następnych kilka, Semko się nie pokazywał i nikogo nie dopuszczał do siebie. Siedział jeszcze zbolały, sam ze swym gniewem i żalem.
Takim go zastał przybywający Bartosz z Odolanowa. Odprawić go, nie widząc się z nim, książe nie mógł, znał przywiązanie i ofiary, jakie poniósł dla jego sprawy.
Bartosz przybywał niemal wesół, najlepsze wioząc wiadomości.
W Wielkiejpolsce stanął rozejm pomiędzy wojującemi, Domarat musiał nań przystać. Przeznaczenie Jadwigi dla Polski łamało wszystkie jego plany. Szło mu już nie o Luksemburczyka, ale o bezkarne wydobycie się z zawichrzenia którego upór jego stał się przyczyną.
— Nigdy sprawa miłości waszej nie stała lepiej — wołał Bartosz — wszyscy jesteśmy z wami, wszyscy za wami. W Sieradziu musicie być, mamy nadzieję, że was tam królem obwołamy!
Bodzanta arcybiskup dał się nawrócić, jesteśmy go pewni! Pójdzie i on z nami!
— Bodzanta? — przerwał Semko — nie zwodzicie mnie?
— Mamy arcybiskupa w ręku — rzekł Bartosz — nie oprze się głosowi powszechnemu.
— A Małopolanie? a Kraków?