Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom II.djvu/076

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jądrem a sercem obozu był namiot wojewody, obok którego skromniejszy Bartosza się znajdował. Tu się skupiali dowódzcy, ztąd rozkazy wychodzić miały.
Wicek z Kępy, wojewoda poznański, różnił się wielce od dziarskiego, a niespokojnego ducha, Bartosza z Odolanowa. Rycerski mąż, jak on, wodzem się czuł więcej niż żołnierzem, gdy Bartosz wolał się bić sam niż drugich prowadzić.
Miał też Wicek z Kępy postawę jakby stworzoną, aby tłumowi wrażać poszanowanie, umiejętność rozkazywania i energią do niej potrzebną. Zdala mógł się lada warchoł oprzeć jego woli, zajrzawszy w oczy, nikt odezwać się nie śmiał.
Objąwszy dowództwo nad zbiegającą się zewsząd szlachtą, już samem imieniem swem i powagą urzędu wojewodzińskiego, na stronę Semka i panoszów dobrze szalę przechylił. Wszystko co lekko trzymało się Domarata, odpadło od niego.
Nie wiedziano, że ci co mu się oprą, ciężko odpokutować będą musieli.
Średnich lat, posiwiały, skromniej powierzchowności, nie błyszczał niczem wojewoda, lecz gdy w kogo oczy wlepił, a na niedorzeczne pytanie długiem odpowiadał milczeniem; każdy i najmężniejszy zastygał od tego wzroku.
Takiego właśnie dowódzcy potrzeba było temu zbiorowisku i bystry Bartosz z Odolanowa wie-