Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom II.djvu/030

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

giełło, zbyt natarczywie nie przybliżał się do niego, gdyż książe obawiał się tego i od wszystkich trzymał zdaleka.
Wpojono mu od dzieciństwa wiarę w czary i postrach trucizny, która się samem dotknięciem udzielić mogła.
Zostawując księcia samym, Hawnul wyszedł i natychmiast powrócił.
Czekali w milczeniu.
Ze zwróconemi na drzwi oczyma stał książę, za każdem szmerem spodziewając się wejścia Jagiełły, lecz upłynęło czasu dosyć, nim zwolna, ostrożnie zaczęły się uchylać podwoje, a w nich ukazała na pół postać mężczyzny średniego wzrostu, w sile wieku, z twarzą przystojną i czerstwą, która nieco przedłużonym swym kształtem rysy matki przypominała.
Z powierzchowności trudno w nim było poznać możnego władzcę Litwy.
Miał na sobie futerko szarem suknem, bez żadnych ozdób pociągnięte, a prostym pasem rzemiennym ujęte. Szyja była obnażona, spadał na nią bujny włos ciemny.
Silnej budowy, krzepki, zahartowany, Jagiełło miał w twarzy dziwny wyraz męztwa zarazem i siły, a jakiejś obawy i niepewności...
Oczy biegały żywo i niespokojnie, jakby czegoś niespodzianego szukając.
W rysach tych była mięszanina wielu odcieni