Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom II.djvu/025

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rem się krzątali, nosząc drwa do łazien, obroki do stajen i zapasy do kuchen potrzebne.
Wśród tej gawiedzi różnorodnej i różnoplemiennej, Semko z łatwością rozpoznawał niewolnika wszelkiego, Polaków, Niemców, Rusinów, Tatarów. Niektórych po kilku przeprowadzali dozorcy zbrojni, na znak zwierzchności białe laski mający w ręku. Inni pookowywani byli w dyby, a ci co w ucieczce zostali pochwytani, z pogolonemi włosami i brodami, skuci byli w łańcuchy.
Wielki przepych i bogactwo łączyło się tu wszędzie z jakąś dzikością i zaniedbaniem. Dworce samego Jagiełły, obszerne, na zewnątrz mniej się czysto i strojno stawiły niż starej matki jego.
Dwór też, nawet bliżej stojący osoby pana, odziany był z prosta i niewytwornie.
Przeszedłszy niepostrzeżeni dziedzińce i wrota, zwrócili się znowu do domu starosty, który do siebie księcia na posiłek zapraszał, ofiarując się potem sam przeprowadzić go napowrót do klasztoru.
W małej izbie, na ustroniu, nie chcąc aby ich kto zszedł niespodzianie, przyjął Hawnul gościa, wytwornemi łakociami i wybornem winem.
Pomimo, iż Semko rad być mógł z dnia tego, i nadziei jakie mu Julianna czyniła, przez cały ciąg pobytu u Hawnula pozostał chmurnym i milczącym.
Przyczyniało się może do tego i wspomnienie