Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom I.djvu/274

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

clegu, z wielkim postrachem Kaukisa i Wiżunasa, obu ich do Semka wezwano.
W przeciągu dłuższego swojego pobytu na Mazurach i w Płocku, oba oni zdala tylko widywali starego i młodych książąt, nigdy jeszcze nie mówili z niemi. Kaukis, który tu zestarzał, mało co się mowy nauczywszy, o ile był pozornie ociężały i nierozgarnięty, o tyle miał w sobie utajonej przenikliwości i rozumu. Nie popisywał się z niemi, tak jak niejeden lęka się odkryć z zamożnością, woląc uchodzić za głuptaszka. Wiżunas młodszy już się był na pół w mazura przeistoczył. Chłop silny, zręczny, wesół, żwawy, niebardzo uskarzał się na swoje losy.
Kaukis, noszący to nazwisko dawane na Litwie, dzikim, brodatym karłom leśnym, o których różne krążą podania, krępy, mały, silny był, ale niezgrabny. Mowę jego ten tylko mógł zrozumieć kto był do niej nawykły. Mruczał więcej niż mówił, a czynił to dlatego może, aby go do gadania, którego nie lubił, nie zmuszano.
Sam z sobą będąc, szemrał coś ciągle, ale dla ludzi niemym być wolał.
Na pozór Wiżunas przechodził go nieskończenie bystrością, rzutkością, rozumem, ale w istocie brodaty karzeł, smiał się z niego i miał go za płochego, rozstrzepanego nicponia. Gardził nim szczególniej dlatego, że się dał przerobić na