Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom I.djvu/230

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zamek wjechał, a że z góry widziano już przybywających, znalazł gotowych na powitanie.
Prowadzono go do mistrza, który na progu swoich izb oczekiwał.
Powitanie wielce uprzejme było, na które wszystkiem tem, co go tu spotykało, trochę zmięszany, młody książe odpowiedział, mierząc słowa z wyraźną obawą. Zastępował go i wyręczał jak mógł, przytomny kanclerz.
Nim o sprawach jakich zagajono rozmowę, naprzód gości do zastawionego już stołu poprowadził mistrz, starając się tem weselszym okazać, im Semko był trwożliwszym.
Nawet po nowym zamku Płockim, który Kaźmirz zmurował swym obyczajem, wykwintnie dosyć i ozdobnie, po dostatkach, do których Semko był nawykły, Malborg ogromem swym, wspaniałością, wewnętrznym przepychem przygniatał mazowieckiego księcia.
Królewskiemu też zamkowi na Wawelu trudno się było mierzyć z tym stołecznym grodem potężnego zakonu. Mistrz, mimo wielkiej uprzejmości swej, monarchiczną niemal nadawał sobie powagę.
Liczna służba w kosztownych szatach, w łańcuchach, naczynia wytworne, pozłociste, przepych we wszystkiem, umyślnie uwydatniony, musiał na księciu upokarzające, przykre czynić wraże-