Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom I.djvu/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

służąc, sam sobie wojewodą i panem jest, a na tem ma dosyć.
Spojrzawszy nań, niktby go inaczej nie nazwał, tylko chłopiskiem, ale rozum miał i naukę wcale niepowszednią.
Chłopięciem jeszcze pono do stanu duchownego się sposobił, który porzucił, gdy mu starsze rodzeństwo i ojciec zmarł. Umiał więc dużo, bo za młodu po ten rozum co w księgach siedzi, jeździł do Pragi i do Krakowa. Została mu z tych czasów pobożność gorąca, wymowa wielka, cudna, a łatwo zrozumiała tak, że wszystkim trafiała do serc i do głowy. Lada klecha w dysputę się z nim wdać nie ważył, bo rzadko z niej kto cało wyszedł.
Lepiecha jak wyglądał niepozornie, tak życie też prowadził prostym chłopskim obyczajem. Nikt u niego w domu innego sprzętu i jadła nie znalazł, tylko ten, co u kmiecia lub po prastarych dworach. Spał na wyszarzanej skórze, latem w płótnie, zimą w wyszarzanym kożuchu, lada jako przepasanym chadzał, zbytkami się wszelkiemi brzydził i za zgubę duszną je uważał. Co miał bogatego, pięknego, to do domu Bożego niósł na ofiarę.
Było coś w tej pogardzie wszelkiej miękkości i świecideł poszanowania godnego, ale też i obrachowanego na to, aby ludziom w oczy wpadało,