Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Pogrobek tom II.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szłość lepszą. Od młodości ciągiem jednym klęsk i zawodów była dola moja. Policzcie więzienia, zdrady, domowe męki, błędy moje, zbrodnie, które na mnie włożono! Nie jestem godzien korony, a życie mi obmierzło.
Trzeba go było jak dziecię pocieszać, Świnka używał wszelkich środków.
— Mój książe — rzekł mu — i jam się nie czuł nigdy godnym tego arcykapłańskiego dostojeństwa, które Bóg włożył na mnie. Uspokój się, a zachowaj dla przyszłości — Henryk ci Kalisz powróci, posłańcy jego i pełnomocnicy czekają — ja będę pośrednikiem.
Przemysław odpowiadał jednem, że chce iść, walczyć i ginąć.
Ledwie po długich usiłowaniach, udało się Arcybiskupowi zmiękczyć Przemysława, który w końcu wszystko zdał na niego.
Świnka pochlebiał sobie, iż powagą swą skłoni Ślązaków do łagodniejszych warunków, wystawując im jak niegodziwą zdradą opanowali gród, do którego żadnego prawa nie mieli.
Ślązcy pełnomocnicy wezwani do obozu przybyli dumni i zuchwali jak zwycięzcy, wcale nie skłonni do ustępstw. Arcybiskupia powaga ludziom którzy swego pana codzień z władzą duchowną widzieli w zatargach, nie czyniła na nich wrażenia.
Werner, ulubieniec księcia, z góry oświadczył, że innych nie przyjmie warunków, tylko ustęp-