Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Pogrobek tom I.djvu/207

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

, bo ta, oprócz kilku skromnych pamiątek przywiezionych z domu, do niczego nie przywiązywała ceny. Niemka przepychem lubiąc się chwalić przed ludźmi, zagarniała co mogła. Uderzyło księcia porównanie ubóstwa i zaniedbania żony ze zbytkiem w jaki ta opływała.. Nie powiedział nic, ale powlókł wzrokiem do koła, i ta myśl, że jakaś służebna roiła sobie może, iż zasiądzie obok niego, dumę jego obraziła. Patrzał stojąc zadumany. Mina czekała na słowo jakieś, coby dawną miłość przypomniało — napróżno.
Siadł potem znużony, opierając się na ręku.., twarz miał zasępioną.
Mina z załamanemi rękami, stała wciąż przed nim.
Zaczęła próbować uśmiechu, lecz spojrzenie które rzucił na nią, zwarzyło go.
— Ani dobrego słowa! — zawołała.
Przemysław zmierzył ją oczyma, nie powiedział nic, poruszył się tylko niecierpliwie i odwrócił od niej.
Niemka naprzeciw niego usiadła, założyła ręce na piersiach, nie spuszczała go z oka.
— Widzę, — rzekła, — żeście choć późno pokochali się w żonie!
I tem jeszcze nie wywołała odpowiedzi.
— Jej dni policzone! — dodała — ledwie dysze...
Rzucił się książe, lecz ta oznaka nowa niecierpliwości ust jej nie zamknęła.